poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział pierwszy~''niewinny'' pocałunek








Żegnam się z moim chłopakiem soczystym buziakiem.
-Hm...co tak szybko się odrywasz?-mruczy mi do ucha
-Bo spóźnię się na lekcję.Wiesz,że nie mogę zawalić muzyki-uśmiecham się słodko
-Wiem,ale...-zbliża się do mnie-mam ochotę na coś więcej-szepcze mi na ucho.Zdrętwiałam..
-León..Mówiłam Ci,że jak będę gotowa,to to zrobimy,ale..-panikuję
-Rozumiem..Idź już.Spóźnisz się na lekcję-mówi niezadowolony,choć próbuje to ukryć.
-Przyjedziesz po mnie o piętnastej?-pytam z nadzieją
-Jak zawsze,kochanie-chichoczę
-Ja już muszę lecieć.Jeszcze muszę wskoczyć do szafki po notatki dodatkowe.Do potem,León-całuję go w polik
-Cześć-mruczy pod nosem i wsiada do swojego cacka na czterech kółkach.

Zastanawialiście się jak to się z kimś przyjaźnić od małego,a potem z nim być? Ja też nie.A tu proszę.Od sześciu miesięcy spotykam się z Leónem.Poznałam go jako ośmiolatka.On miał wtedy piętnaście lat i mi imponował.Widział jak dorastam,jak się zmieniam.Zakochał się we mnie.Z wzajemnością... Zdaję sobie sprawę,że od paru miesięcy nie uprawiał miłości i ma ochotę,ale ja nie mam.Tak,mam dwadzieścia jeden lat,a ciągle jestem czysta.Nie to co dzisiejsze siedemnastolatki,co nie zabezpieczają się i chwilę później rodzą bachory. Są źle wychowane i tyle.Boję się pierwszego razu.Cholernie boję.Kiedyś będę musiała się do tego zmusić.Nie dlatego,że tego chcę,tylko dlatego,żeby León był szczęśliwy.Dla niego nawet odcięłabym sobie rękę. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Zamykam swoją szafkę i sekundę później obok mnie pojawia się moja przyjaciółka-Mia.
-Cześć Violu,jak się masz?-rzuca tym swoim piskliwym głosikiem,bogatej damy.Ale i tak ją lubię.Jest szczęśliwa.Jak nigdy!
-Cześć Em.Od wczoraj się nic nie zmieniło-chichoczę-a ty co taka szczęśliwa?-pytam ciekawa
-Nikomu nie powiesz?-szczerzy się jakby dostała nową torebkę.
-Jak zawsze-puszczam jej oczko
-No bo ten..no..-patrzy czy nikogo nie ma w pobliżu-bzykałam się wczoraj z Jorge-piszczy szeptem.Zamieram.
-Ym..I jak było?-pytam z lekka przerażona
-Wiesz....początkowo bolało,ale potem lodzio miodzio. Dzisiaj powtórka-klaszcze w dłonie
-A..-wzdycham-fajnie-uśmiecham się sztucznie.
-A ty z Leónkiem,może coś tego..-dźga moje ramię.
-Nie-mówię zażenowana.
-Jesteście razem od sześciu miesięcy! Leóś też ma swoje potrzeby-kiwa głową
-Wiem,ale..boję się-dodaję szeptem
-Nie ma czego.Po przebiciu błony czujesz samą rozkosz!-uśmiecha się dumnie
-Lepiej chodźmy już na lekcję-zmieniam temat.

Lekcja muzyki-jedna z moich ulubionych,a dzisiaj nie.Skoro Mia mówi,że boli dosłownie chwilę,to nie może być tak źle...Nie,boję się.Nie przemogę się.Chciałabym,ale jednak nie mogę,ale León wręcz kipi z pożądania.Kurcze no! Przed związkiem ze mną był nazywany ''Bogiem seksu''. Kochał to.Lecz zmienił się..dla mnie..W sobotę jest rocznica naszego spotkania..Może wtedy? Ja się nie przemogę.Nie.Poczekam do ślubu..Ale León nie.. Niestety moja podświadomość ma rację.Może udam się do seksuologa? Poradzi mi coś na strach...Nie,to upokarzające. Muszę stoczyć walkę sama ze sobą..




 Piętnasta zero zero.Dokładnie o tej godzinie wychodzę ze szkoły. Pod budynkiem odnajduję samochód ukochanego.Wsiadam.
-Cześć kochanie-uśmiecham się w stronę kierowcy
-Hej-całuje mnie namiętnie,potem bardzo brutalnie.Odsuwam się od razu.-przepraszam,zapędziłem się-mówi zażenowany-przepraszam-dodaje
-Ym..Spokojnie.Może lepiej już jedźmy-drżącymi rękoma zapinam pas.Przestraszyło mnie jego zachowanie.Nigdy nie był...taki.em..No nawet nie wiem jak to ująć! Przez całą drogę do domu jechałam jak na ścięcie. Czyżby jeden głupi czyn,spowodował,że zaczęłam się bać własnego chłopaka? To niemożliwe.Nieee. Kiedy dojechaliśmy pod dom od razu chwyciłam swoją torebkę i w drodze wyciągnęłam kluczyki i drżącymi rękami próbowałam trafić do tej pieprzonej dziurki na kluczyk!
-Może pomogę-słyszę jego męski głos za sobą.Kiedy dotyka mojej dłoni po ciele przechodzą ciarki i strach.Co się ze mną dzieje?! On udaje,że tego nie zauważył.Otworzył drzwi.Wpadłam do mieszkania jak torpeda.Od razu powędrowałam do kuchni żeby napić się soku arbuzowego.Nalałam go do szklanki i wypiłam duszkiem.Sekundkę później obok mnie zjawił się León,
-Nie masz powodu żeby się mnie bać-mówi zmartwiony.Spuszczam wzrok.Boję się go.
-E...ym..-zaczynam się jąkać-wiem,ale..nieważne..-szepczę smutna.
-Powiedz co miałaś powiedzieć-podnosi mój podbródek.
-Niby to tylko.. ''niewinny'' pocałunek,ale...
-Wiem..Przeholowałem trochę..Poniosło mnie,przepraszam-mówi
-Przestraszyłam się ciebie-wyznaję
-Ta...wiem-drapie się po karku-to się więcej nie powtórzy..Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem...-mówi.
-Ja wiem-szepczę
-Serio?-pyta zdziwiony
-Chcesz seksu,to jasne...Brakuje ci tego.
-Wcale nie,Violu-och,León..Nie jesteś zbyt przekonujący..
-Nie okłamuj mnie.Insynuujesz mi seks od miesiąca..
-Violetta..
-Rozumiem.Ale musisz liczyć się z tym,że ja długo nie będę gotowa.
-Wiedziałem na co się godzę.Umiem opanować swój popęd seksualny.
-Yhym-mruczę.
-Robię to,bo cię kocham i nie chcę stracić -wyznaję
-Też cię kocham.-łapię jego twarz w dłonie i namiętnie całuję.Jednak co za dużo to niezdrowo.



-Nie bój się mnie więcej.-mówi smutno
-Przyrzekam kochanie,a teraz się uśmiechnij.-chichoczę
-Wiesz,że w sobotę nasza ''rocznica''?-pyta
-Wiem i co?
-Pójdziemy na zakupy i kolację.
-O nie,mój drogi.To ja gotuję i spędzamy ten czas razem,bez nikogo.Sami,w swoim towarzystwie,okej?-pytam z nadzieją
-Jak sobie życzysz,księżniczko-śmiejemy się razem.
-Znalazłeś jakąś pracę?-pytam z ciekawości
-Na razie będę pracował u Federa na siłce,a potem się zobaczy.
-Cieszę się-gładzę jego polik
-Ja też.Wreszcie się do czegoś nadam-puszcza mi oczko
-Też chciałabym już pracować.-wyznaję
-Jeszcze rok kochanie-uśmiecha się
-Najdłuższy rok.-wzdycham
-Idę się wykąpać.Niedługo wrócę-całuje mój polik i odchodzi.

  Postanowiłam zrobić coś na kolację.Coś lekkiego,co oboje lubimy-Sałatkę grecką.Dla Leóna z dodatkiem frytek i sosu czosnkowego. Zabieram się do krojenia składników. Już po piętnastu minutach nasza kolacja jest gotowa.Dodatkowo na stole stawiam dwa kieliszki,a na środku butelkę białego wina.Pysznie!
Po dziesięciu minutach po schodach schodzi Verdas.Odziany tylko w krótkie spodenki i japonki. Lubię patrzeć na jego klatę.Jest piękna.
-Frytki ci stygnął.-mówię spokojnie.
-O.Zrobiłaś kolację,jak słodko-mruczy
-Coś mnie naszło-wyznaję
-Fajnie.Jutro może ugotuję ogórkową?-pyta
-A!-piszczę-twoja ogórkowa! Piszę się na to kocie.-śmiejemy się
-Pyszna sałatka,Vilu.-komplementuje mnie
-Dzięki pysiu.-chichoczę.



Po skończonym posiłku myję naczynia.
-Idę się wykąpać-mówię do Leóna i idę do pokoju w celu wzięcia swoich rzeczy.Biorę jasnofioletową koszulkę z misiem i spodnie do kompletu i swoje kapcie w kształcie serca.Dostałam je od Leóna na szesnaste urodziny.Są trochę za małe,ale lubię je.Przywołują miłe wspomnienia...Zamykam się w łazience.Odkręcam kurek z gorącą wodą i już po sekundzie w łazience słychać dźwięk lanej wody.Dokładnie zmywam z twarzy makijaż,po czym nalewam zimnej wody do złagodzenia temperatury wody.Po dwóch minutach woda jest idealna.Rozbieram się.Brudne rzeczy rzucam do kosza na bieliznę a czyste odkładam na półkę.Swoje ciało mydlę agrestowym żelem do mycia.Kocham ten zapach.Słaby,ale w pewien sposób urzekający..Spłukuję z siebie pianę i zanurzam głowę w ciągle ciepłej wodzie.Namydlam je cynamonowym szamponem a następnie lawendową odżywką.Te zapachy zmieszane ze sobą pachną wybornie..Po chwili wychodzę z wanny.Spuszczam wodę.Wycieram się i ubieram piżamę.Rozpuszczam włosy,rozczesuję je i wychodzę z wcześniej wymienionego pomieszczenia.W sypialni czeka już na mnie León.
-Idziemy spać?-pyta zmęczony
-Jak chcesz to idź,mi się nie chce.Muszę nauczyć się na muzykę.
-Ech...-wzdycha
-Niestety.-mruczę
-Poczekam na ciebie.-stwierdza
-Jak chcesz.Idę do kuchni.Potrzebujesz czegoś?-pytam
-Nie-odpowiada krótko.Wychodzę z pokoju.

23:42.Już przed północą,a ja dopiero skończyłam lekcje? Siedem godzin snu,to nie osiem! Ught...Kieruję się do sypialni.León zasnął rozłożony na całym łóżku.
-Wstawaj!-krzyczę bardzo głośno,na co on upada z łóżka,na co ja się śmieję.

-Violetta! dlaczego to zrobiłaś?!-krzyczy
-Bo rozłożyłeś się na całym łóżku?-pytam sarkastycznie
-Chodź lepiej spać-mruczy niezadowolony.
-Okej.-ściągam kapcie i kładę się do łóżka.
-Dobranoc,Leoś.-mruczę radośnie
-Dobranoc.-mówi ziewając i wyłącza lampkę,a następnie owija mnie swoimi ramionami.Kocham to...






________________________________________________________________________________
Wreszcie go skończyłam! 
Wiem,wiem..totalna katastrofa!
No kuwa,ale cóż poradzić?
Końcówkę zepsułam *-*
Brrry...

  Na teraz to tyle.Heeej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz