niedziela, 8 marca 2015

Po kilku latach Leonetta-Rządzi..

-León...ja...Nie wiem..Nie wiem czy jeszcze cię kocham..
-Ja kocham cię ponad życie.Jestem tego pewien. Spróbujmy.Violuś, kocham cię..Nigdy nie pokochałem i nie pokocham innej dziewczyny,bo nie jest tobą.
-León!-przytuliłam go jak najmocniej umiałam.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.



-Myślisz,że nasi znajomi będą szczęśliwi?
-A czemu by nie?-odezwała się Fran,a za nią stali wszyscy inni.
-Skąd się tu wzięliście?
-Violka! Hello.Stoicie przed pokojem nauczycielskim.
-A,no tak.Nie gniewacie się?
-A czemu mamy się gniewać,wiedzieliśmy,że się w końcu zejdziecie,ale Violu: Co z Diego? León: Co z Larą?
-Nie wiem.
-Nie myślałem o tym. Teraz liczymy się tylko my.Tylko-podkreślał
-Właśnie!
-I to jest zdrowe podejście-odezwała się Cami.-Słuchajcie,taka okazja...Trzeba by było to oblać,nie? Zapraszam wszystkich na imprezę! Co wy na to?
-A może pojedziemy za miasto?-zaproponowała Ludmiła
-Czemu nie.
-Ja mam taki mały domek nad fajnym jeziorkiem.Chyba pamiętacie? To kiedy wyjazd?
-Choćby za godzinę!
-Czemu nie,dobra,to za godzinę widzimy się pod studiem.A kto prowadzi?i ile nas jedzie?
-Ja,ty,Fede,Lu,Maxi,Naty,Fran,Marco,Broadway,Cami...I to chyba tyle-powiedziała Violetta
-No,to jest nas 10,trzeba jechać na dwa samochody.
-Albo jechać miniwanem.
-Ok.Dobra,to skombinujcie jakiegoś i zbiórka za równą godzine!
-A jaj kapitanie!-zasalutowali chłopaki.Chłopaki poszli w jedną,a dziewczyny w drugą stronę.
-To w co się ubieramy kicie?-zapytała Ludmiła
-Ładnie,czymś trzeba zachwycić chłopców.
-Ubierzmy się sexi-zażartowała Cami
-Ok.Dobra,to do za godziny.
-Do za godziny-odpowiedziały Fran chórem.


Violetta
Wybrałam ten zestaw:














Zrobiłam sobie w nim zdjęcie i wysłałam dziewczynom.Wszystkie odpisały,że też ubiorą się podobnie.Fajnie...

Francesca



To mój zestaw.Wyglądam w nim zjawiskowo.Violka ubrała panterkę,więc ja też.Bliźniaczki! Jej!

Natalia

Postanowiłam ubrać się w to:

Wyglądałam świetnie!

Ludmiła

Ubrałam się w :


 Ten zestaw był genialny!

Cami


Kocham błyszczeć!

 


         Po trzech godzinach byli na miejscu,ustalili,że dziewczyny jadą oddzielnie i chłopcy jadą oddzielnie.Chłopaki nie widzieli jeszcze dziewczyn,więc nie mogli się jeszcze zachwycać ich urodą.Zatrzymali się.
-Słuchajcie,każdy bierze swoją miśkę i rzuca ją w jeziorko,umieją pływać.No dawajcie,będzie super.Całus,potem bierzecie je na ręce i chlap!
-Maxi,one nie będą tym zachwycone.
-Dostaną buziaki i będą. To co? Będzie fajnie..
-No będzie,bę-dzie...Dajemy?
-Dajemy.
 Wysiedli z samochodu.Na widok swoich dziewczyn zamarli.
-Wyglądasz...woww-rzucił Fede do Lu.Nikt z nich nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.Popatrzyli się na siebie.Kiwnęli głowami.Pocałowali swoje dziewczyny,a następnie wrzucili je do jeziorka.
-Leónie Verdasie! I jego ekipo! Czeka was zemsta i to nie mała!-zagroziła Cami
-Na te stroje wydałyśmy majątek!
-To problem-powiedział do Ludmiły Broadway.
-Macie nie po kolei we łbach!-krzyknęła Francesca.

 Dziewczyny poszły się przebrać.Potem było grrilowanie itp.

* w nocy*
Ludmiła
-Dziewczyny-budziła każdą po kolei.
-Ludmiła! Jest 4 nad ranem! Kicia,daj nam spać-powiedziała Violetta
-Ale trzeba zrobić zemstę na chłopaków. Trzeba pokazać im kto rządzi.
-Co zamierzasz?
-....................
-Super!

León
Obudziły mnie strzały pistoletów i krzyki dziewczyn.Chyba ktoś na nie napadł!Obudziłem chłopaków.Wzięliśmy w geście obronnym wszystko co mieliśmy pod ręką.Ja szedłem z latarką i patelnią na przodzie,za mną Maxi ze szklaną butelką po piwie i Broadway z lampką,którą odłączył od prądu.Potem szedł Marco z butelką po wodzie mineralnej i Federico z kijem (sam nie wiem skąd go skombinował) Otworzyliśmy drzwi do pokoju dziewczyn na 1,2,3.Nikogo tam nie było.Pokój był zmasakrowany. Wszędzie ślady krwi i ślady walki.Okno było otwarte,zajrzałem przez nie.Nikogo tam nie było.Zmartwiliśmy się,zaczęliśmy płakać.Zeszliśmy na dół.Zaświeciliśmy światło.Ktoś tam leżał. O boże! To była Ludmiła! Sprawdziłem puls.Nie ma go.Fede się załamał. Ja poszedłem nad jeziorko.W jeziorku pływały trzy ciała: Camili,Naty  i Francescy. Nie ma pulsu.A co z Violettą? Zabrał ją? Poszedłem kawałek dalej.Siedziała na ławce! Podszedłem do niej,nie było pulsu...miała czerwone oczy i była podźgana...
Pół godziny później
Maxi
Wszystkie ciała zabraliśmy do domu.Leżały tam bezwładnie..Płakaliśmy.
-Bu!-wrzasnęły wszystkie i zaczęły się śmiać.A my mało co zawału serca nie dostaliśmy!
-Duchy!!-zaczął panikować Federico.
-Nie przesadzaj,one udawały-śmiały się nadal
-Porąbało was,czy co? -wrzasną Broadway.
-Jesteśmy kwita,wy wrzucacie nas do jeziorka,a my was straszmy.
-Ale jak? żadna z was nie miała pulsu.
-Kochaniutki,aktorstwo,wystarczy nie oddychać przez minutę,a potem zdać się na los.
-Warto było.wasze miny były bezcenne.-śmiała się Violetta
-Przegięłyście.
-Nie przesadzaj,to kara za zmyty makijaż  zmarnowanie sukienek i nie tylko.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz